Ten przepis dostępny jest na wielu kuchennych portalach. Ale wydał mi się na tyle ciekawy, że postanowiłam sama się przekonać, ponieważ do tej pory myślałam, że drożdże wyrastają tylko i wyłącznie w ciepłym - a tu niespodzianka - rosną również w lodówce :) Te bułeczki mają jeszcze tą dodatkową zaletę, że najbardziej czasochłonną część pracy wykonujemy wieczorem, a rano zostaje nam tylko formowanie i pieczenie. I w ten oto magiczny sposób robimy wrażenie na wszystkich domownikach.

Wieczorem należy przesiać do miski obie mąki - pszenną i ziemniaczaną. W małej miseczce rozkruszyć drożdże i zasypać je cukrem. Rozgnieść je delikatnie łyżeczką, aż do momentu, kiedy zrobią się płynne. Do mąki dosypać łyżeczkę soli, wlać mleko, wodę, olej i rozpuszczone drożdże. Wymieszać łyżką, aż do połączenia się składników. Następnie ciasto przełożyć na blat posypany mąką i zagniatać przez około 5 minut. Gdy nadal klei się do rąk można podsypać jeszcze mąką. Przykryć czystą ściereczką i zostawić na 5 minut. Po odpoczynku, wyrobić jeszcze przez kolejne 5 minut. Tak wyrobione ciasto włożyć do lekko naoliwionej miski, przykryć szczelnie folią spożywczą i wstawić do lodówki na całą noc. Miska powinna być duża, ponieważ ciasto sporo urośnie.

Rano ciasto wyjąć z miski i wyłożyć na blat. Podzielić na 12 części. Uformować bułeczki wg instrukcji zamieszczonej poniżej w pkt 1-3.

1. Z kawałka ciasta zrobić wałek. Zawiązać go na supeł - robiąc pętelkę (fot.1)

2. Jedną końcówkę (z prawej strony) przełożyć od dołu do góry i wetknąć w środek (fot.2)

3. Drugą końcówkę (z lewej strony) - odwrotnie, przełożyć z dołu do góry i też wetknąć do środka (fot.3)

Ułożyć je na blaszce. Przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia na około 20 minut. Następnie posmarować je roztrzepanym jajkiem z mlekiem i posypać sezamem, makiem lub siemieniem (fot.4).

Piec około 20-25 minut w temperaturze 220ºC. Studzić na kratce.